dr Jarosław Kuisz, redaktor naczelny „Kultury Liberalnej”, pomysłodawca i kierownik naukowy projektu Archiwum „Aneksu”.
Kilka lat temu w paryskim mieszkaniu Ireny i Aleksandra Smolarów miałem przyjemność odnaleźć całą kolekcję małych książeczek z kolorowymi cyframi na grzbiecie. Były to egzemplarze kwartalnika politycznego „Aneks”. Chociaż dla wielu osób „bibuła” to zamknięta przeszłość, a w odniesieniu do wielu efemerycznych periodyków jest to podejście uzasadnione, wystarczyło przejrzeć kilka numerów, by zdać sobie sprawę, że czasopismo ma znaczenie więcej niż historyczne. I że z kilku powodów warto przypomnieć dziedzictwo „Aneksu” w dobie cyfrowej.
1.
Po pierwsze, nowoczesny liberalizm. Kwartalnik rozpoczął swój żywot w 1973 r., kiedy to grupa znakomitych autorów pro bono podzieliła się swoimi tekstami z czytelnikami zza żelaznej kurtyny. Robert L. Heilbroner, światowej rangi ekonomista, poszukiwał źródeł dylematu socjalistycznego. Politolog Samuel P. Huntington zajmował się dynamiką rozwoju systemów jednopartyjnych. Milovan Dżilas, legendarny jugosłowiański dysydent, podejmował problem relacji między ideą komunizmu a klasą robotniczą. A to tylko połowa pierwszego numeru!
Początkowo to tematy komunizmu i socjalizmu zajmowały poczesne miejsce na łamach pisma. Z czasem redaktorzy „Aneksu” zaczęli wychodzić poza problemy lewicy. Obok słów „komunizm” i „socjalizm” na stronach kwartalnika nieśmiało zaczął pojawiać się również liberalizm.
Począwszy od czwartego numeru reprezentował go przede wszystkim francuski filozof i polityk Raymond Aron. W przypadku „Aneksu” związek z Aronem był czymś zupełnie wyjątkowym. Mieszkający wówczas w Paryżu Aleksander Smolar został jego uczniem, a francuski autor towarzyszył czytelnikom aż do 1984 r., gdy w kwartalniku ukazał się fragment jego wspomnień pod tytułem „Ostatnie słowa”.
Oparty na aparacie pojęciowym Maxa Webera, zaangażowany w komentowanie bieżącej polityki liberalizm Arona był sceptyczny wobec lewicowej fali na Zachodzie 1968 r. Aron, zamiast apologii abstrakcyjnej wolności, wolał pytać o stan konkretnych wolności (liczba mnoga) w danym społeczeństwie. Jednocześnie, co warto podkreślić w kontekście dzisiejszych sporów, był to liberalizm stojący w opozycji także do myśli choćby Friedricha Augusta von Hayeka (którego także w „Aneksie” opublikowano).
„Aneks” pokazywał zarazem, jak powinna wyglądać praktyka dopuszczania do głosu różnych opinii. W czasach, gdy zdecydowana większość polskich mediów pragnie być „tożsamościowa”, czyli aktywnie współtworzyć podziały i de facto podporządkować się polityce partyjnej, zamiast wyjaśniać złożoną rzeczywistość czytelnikom, kwartalnik zdecydowanie wychodził poza szablonowe podziały.
Mamy tu autorów reprezentujących tendencje lewicowe, konserwatywne i liberalne. Dość wspomnieć, że na liście autorów „Aneksu” sąsiadują w końcu ze sobą Adam Michnik, ks. Stanisław Małkowski, Waldemar Kuczyński, Antoni Macierewicz, Jacek Kuroń… Jak ujmuje to Nina Smolar, w „Aneksie” nigdy nie było zapisu na żadne nazwiska. A jednocześnie redaktorzy zajmowali przecież zdecydowane stanowisko w kluczowych sprawach, jak choćby wobec utworzenia Komitetu Obrony Robotników czy w czasach pierwszej „Solidarności”. Ten pluralizm warto doceniać szczególnie dziś.
2.
Po drugie, stosunki międzynarodowe. W 1990 r. Aleksander Smolar napisał, że „Aneksowi” chodziło o „przełamywanie duchowej izolacji od Zachodu i przybliżaniu myśli niezależnej innych krajów sowieckiego obozu”. Znakiem firmowym pisma okazało się wprowadzanie do drugiego obiegu tekstów poświęconych relacjom międzynarodowym. Budowanie intelektualnych mostów ponad granicami wcale nie było oczywistością – lwia część rodzimych autorów zajmujących się publicystyką polityczną koncentrowała się wyłącznie na Polsce. Niewielu autorów drugiego obiegu myślało w kategoriach regionu Europy Środkowo-Wschodniej. Na palcach jednej ręki można policzyć grono, które sięgało horyzontów Juliusza Mieroszewskiego, komentatora „Kultury” paryskiej. Tymczasem „Aneks” nie tylko publikował teksty o geopolityce autorstwa osób związanych z redakcją, lecz także udostępniał czytelnikom przemyślenia autorów mieszkających poza Polską, takich jak Zbigniew Brzeziński, Pierre Hassner, Timothy Garton Ash czy János Kis.
Lektura dawnych numerów „Aneksu” przynosi odświeżające spojrzenie na dzisiejszą politykę zagraniczną. Przypominając sobie numer 31. kwartalnika, o „kadaryzmie”, można choćby zastanowić się nad stale powracającym w polskiej polityce poszukiwaniem inspiracji węgierskiej. Wówczas, w latach 80. XX w., współpraca polsko-węgierska była wyraźnie liberalna i proeuropejska. Chodziło o wzajemną wymianę doświadczeń opozycjonistów z Warszawy i Budapesztu w walce z dogorywającym komunizmem. Nic nie oddaje tego zresztą lepiej niż znamienna parafraza dobrze znanego hasła „Intelektualiści wszystkich krajów łączcie się!” w tytule recenzji książki Györgya Konráda.
3.
Po trzecie, lekcja tolerancji. „Aneks” prekursorsko poruszał w polskim obiegu wiele podejmowanych później tematów. To właśnie ten kwartalnik przybliżył polskim czytelnikom choćby legendarny spór historyków niemieckich o ocenę III Rzeszy, tak zwany Historikerstreit.
Warto jednak przypomnieć o innym szczególnym numerze kwartalnika. To numer 41–42 z 1986 r., którego tytuł brzmiał „Żydzi jako polski problem”. Znalazły się w nim eseje, które wyznaczyły ramy przyszłej debaty o relacjach polsko-żydowskich. Przede wszystkim „Tabu i niewinność” Aleksandra Smolara oraz „Ten jest z ojczyzny mojej…, ale go nie lubię” Jana Tomasza Grossa – ewidentna zapowiedź tego, co czytelnicy znaleźli lata później w książce „Sąsiedzi” na przykładzie historii z Jedwabnego.
Smolar przyjmował, że nie będzie zagłębiać się w spory na temat liczby zamordowanych, uratowanych czy zdradzonych. Jak przekonywał, „nie było żadnej szansy uratowania skazanych przez Hitlera na zagładę trzech milionów Żydów polskich i trzech milionów Żydów z innych krajów zgładzonych na terenach okupowanej polski. […] Przy innej postawie społeczeństwa polskiego uratowałoby się może o 50 tysięcy Żydów więcej albo o 50 tysięcy Żydów mniej. To dużo i jakże żałośnie mało”. Następnie wyjaśniał, że „[s]pór polsko-żydowski, jeśli chodzi o wojnę, nie dotyczy […] w istocie losów narodu żydowskiego. Dotyczy moralnej oceny postawy społeczeństwa polskiego wobec zagłady Żydów, postawy, której konsekwencje praktyczne były nikłe. Przedmiot sporu jest zarazem doniosły i ograniczony”. W tym samym numerze „Aneksu” Jakub Karpiński przypominał o 40. rocznicy pogromu kieleckiego następującymi słowami: „Data wielu Polakom nieznana, dla wielu Żydów może być najważniejszą w powojennej historii Polski”.
Ożywiona debata o polsko-żydowskiej przeszłości trwała już wówczas od dłuższego czasu – po części była związana z kontrowersjami wywołanymi filmem dokumentalnym Claude’a Lanzmanna „Shoah” (1985), którego fragmenty TVP wyemitowała w październiku 1985 r. Odnotujmy jednak dla porządku, że stanowiący ważny punkt odniesienia esej Jana Błońskiego „Biedni Polacy patrzą na getto” ukazał się później niż numer „Aneksu” („Tygodnik Powszechny”, nr 2, 1987). W tym kontekście warto zwrócić uwagę także na koncyliacyjny ton oświadczenia „Stosunki polsko-żydowskie” („Aneks”, nr 32, 1983), pod którym podpisali się m.in. Szymon Wiesenthal i Jan Karski.
Z pewnością numer „Aneksu” z 1986 r. pokazuje w sposób namacalny, od czego zaczynała się jedna z najważniejszych debat w III RP.
* * *
Oczywiście można odczytać artykuły zgromadzone na łamach „Aneksu” wedle innego klucza. W kwartalniku pojawiają się teksty, których aktualność potwierdzają zmieniające się okoliczności, jak na przykład artykuły poświęcone propagandzie politycznej, ekologii czy poruszające uwagi o polskiej emigracji lat 80. oraz „Solidarności”. Bardzo ważny jest także wzorzec osobowy „intelektualisty zaangażowanego”, który nie zamyka się w wieży z kości słoniowej, nie wzrusza ramionami, gdy słyszy słowo „polityka”. Przeciwnie, komentuje ją, zastanawia się nad procesami historycznymi, wreszcie próbuje pomóc innym ludziom, jeśli zachodzi taka potrzeba. „Trudno oddzielić «Aneks» od naszego zaangażowania w bezpośrednią pomoc dla opozycji”– po latach podkreśla Irena Grosfeld-Smolar.
Na zakończenie chciałbym wyjaśnić, dlaczego „Aneks” ma szczególne znaczenie dla „Kultury Liberalnej”. Paweł Śpiewak, który bezinteresownie prowadził seminaria domowe, stanowiące uwerturę do powstania naszego tygodnika, powiedział, iż w opozycyjnych czasach ważniejszy dla niego był „Aneks” niż paryska „Kultura”. To w „Aneksie” pod pseudonimem Roman Cękalski opublikował tekst pt. „Ani lewica, ani prawica”, w którym, zgodnie z tytułem, odrzucał łatwe podziały w polityce, wskazując, że współcześnie – a był to rok 1984 – zarysowuje się podział bardziej podstawowy: „za lub przeciw zasadzie obywatelskiej” i rozpoczyna walka o przestrzeń, w której możliwy będzie „pluralizm postaw i duchowych opcji, gdzie będzie miejsce dla pamięci”.
Mówiąc skrótowo, „Aneks” przeszedł drogę od idei rewizjonizmu do antykomunistycznego liberalizmu, od przemyślenia wydarzeń marca 1968, gdy, jak to określił Eugeniusz Smolar, trzeba było „pozbierać się na nowo po szoku”, do przygotowania podłoża dla myślenia o wolnościach po 1989 r. „«Aneks» towarzyszył umacnianiu się życia niezależnego w Polsce, pomagając na różne sposoby w budowaniu wysp wolności” – napisał Aleksander Smolar w imieniu zespołu redakcyjnego na zakończenie działalności kwartalnika.
Gdy Aleksander i Eugeniusz Smolarowie poparli pomysł digitalizacji „Aneksu”, do zadania podeszliśmy z poczuciem misji i – niech nie zabrzmi to zbyt koturnowo – spłaty długu wobec pracy poprzedniego pokolenia polskich intelektualistów. Ostatecznie bierzemy przecież udział w sztafecie pokoleń.
Nieocenioną pomoc w profesjonalnym zrealizowaniu tego zadania udzielił nam dyrektor Biblioteki Narodowej, Tomasz Makowski.
Prace informatyczne oraz opracowanie merytoryczne materiałów archiwalnych pomogły sfinansować środki otrzymane z grantu Open Society Foundations.
Łukasz Bertram, zaproszony do projektu digitalizacji „Aneksu”, włączył się całym sercem w jego realizację jako koordynator i redaktor.
Składam niniejszym podziękowania wszystkim, którzy pomogli doprowadzić rzecz do końca.
Z życzeniami dobrej lektury,
Jarosław Kuisz
Koncepcja i kierownictwo naukowe: dr Jarosław Kuisz
Koordynacja projektu: Łukasz Bertram
Oprogramowanie: Michał Szota
Współpraca: Piotr Kieżun, Iza Mrzygłód, Tomasz Sawczuk, Adam Suwiński, Karolina Wigura
Transkrypcja wywiadów: Joanna Derlikiewicz, Julian Kania, Sandra Miecznik, Piotr Rojewski, Eliza Rutynowska
Kontakt: lukasz.bertram[at]kulturaliberalna.pl
Supported by a grant from